piątek, 19 października 2012

Life happens / Niespodziewajki



Oh Boy! Things got a little bumpy around here this week. On Wednesday I went for a slow-food party to my Friends. And guess what – there was Everybody! In e.g. a Friend that came back from student exchange program in Portugal, and I haven’t seen her in over six months! And she broth her Boyfriend along, whom I met for the first time. :-) Gee that was a loud, warm, wonderful evening! (We took pictures, but I didn’t get the hold of them quite yet.)
Yesterday reveille at 5:30 in the morning and attending my groups practice at the pool. I have no idea how I managed to stand straight at this hour after drinking 4 glasses of wine the night before. ;-) After I got home from work I needed a rest. ;-) And in the evening I went back to the pool with my dad. We had a great time, although there was a “human soup” in the water (very crowded ).
And today – Andrzej (Andrew) just called and he’s planning a spontaneous trip to the woods (beautiful weather we have around here). A trip I can’t participate in, because there is SO MUCH WORK in the garden… I really don’t even want to think about it.
I’m going jacket-hunting today, after that to the gym and well… I do have a plan to knit a little, bake some cookies for tomorrow and watch a movie. Will see how much of it I’ll be able to actually complete. ;-)
It’s Friday, and I’m growing very impatient to get out of here. There are only three people left in the office. I can’t wait when I’m out of here, and off to do more interesting stuff. ;-)

O kurczę! Trochę mnie wybiło z rytmu w tym tygodniu. W środę byłam na slowfoodzie u moich przyjaciół. I wiecie co – byli tam Wszyscy! Na przykład koleżanka, która wróciła z Erazmusa w Portugalii i nie widziałam jej przeszło pół roku! I przyprowadziła swojego chłopaka, którego przyszło mi dopiero teraz poznać. :-) To był niesamowity, głośny, ciepły i wspaniały wieczór! (Robiliśmy zdjęcia, ale jeszcze nie udało mi się do nich dorwać.)
Wczoraj – pobudka o 5:30 rano i jazda na trening moich dzieciaków, na basen. Nie pojęcia jak udało mi się utrzymać spionizowaną postawę o tej godzinie, po wypiciu 4 lampek wina poprzedniego wieczora. ;-) Kiedy wróciłam z pracy, padłam – musiałam odpocząć. ;-) A wieczorem powrót na basen, tym razem z ojcem. Świetnie się bawiliśmy, pomimo „zupy z ludzi” (jak mawia Dzienka).
A dzisiaj – przed chwilą dzwonił Andrzej. Planuje spontaniczny wypad do lasu (w końcu mamy cudowną pogodę). Wypad, na który nie mogę pojechać, bo jest TYLE ROBOTY w ogrodzie, że nawet nie chce mi się o tym myśleć.
Wybieram się po pracy na „polowanie na kurtkę”, potem na siłownię i cóż… Mam plan, żeby trochę posztrykować, upiec ciacha na jutro i obejrzeć film. Zobaczymy ile z tego planu uda mi się rzeczywiście zrealizować. ;-)
Jest piątek, przebieram już nogami, żeby stąd wyjść. W biurze zostały tylko trzy osoby. Nie mogę się doczekać, żeby się stąd wydostać i zająć bardziej interesującymi rzeczami. ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz