piątek, 27 lipca 2012

Have a nice Tey!


“Tey” is a word in Greater Poland dialect (a region of Poland that I live in). It’s a particle that often replaces “hey” (but has many more meanings). With my mind fixed on holidays I can’t really think about job today, so I’m not even pretending that I do (boss doesn’t mind). Surfing the net, I came across this website, and fell in love with the idea instantly.
Poznań I Love You is an alternative tour-guide to the city. It’s a map, which you can download from the website for free paying with a tweet or thumbs up on fb, that features descriptions of a less often visited places. Places that have climate, are intimate and are packed with unusual people. Places like museums and galleries but also pubs, restaurants and clubs.
I will be out there tonight. Again. I can feel the positive energy in me. I’m going to see an performance in the Old Gasworks and maybe a concert in KontenerArt.
This is the city that I love and I don’t want to live anywhere else. This is my city – over 700 years old, soaked with history and filled with stories. Take a look.

kontenerArt



 Zafiksowałam się już na punkcie wakacji i nie potrafię myśleć o pracy (szef się nie dziwi). Surfując więc po necie, natknęłam się na pewną stronę i od razu w niej zakochałam.
Poznań I Love You jest alternatywnym przewodnikiem zwiedzania miasta. To mapa, którą można pobrać ze strony za darmo płacąc tweetnięciem albo "lubię to", która zawiera opisy rzadziej odwiedzanych miejsc. Miejsc, które mają klimat, są kameralne i wypchane niezwykłymi ludźmi. Miejsc takich jak muzea i galerie, ale też puby, restauracje i kluby.
Ja też będę dziś w mieście. Znowu. Już czuję tą pozytywną energię w sobie. Idę na spektakl do Starej Gazowni, a potem może jeszcze na koncert do KontenerArt.
Oto miasto, które kocham i nie chcę mieszkać nigdzie indziej. Moje miasto - mające ponad 700 lat, zanurzone w histori i wypełnione historiami. Spójrzcie.

czwartek, 26 lipca 2012

"Złombol" and smoked beer / "Złombol" i wędzone piwo


Yesterday evening I spend with my friends Andrzej and Marzena out in a pub. We were meeting a couple which is preparing for “Złombol”. “Złombol” is a charity rally. The idea is simple – buy a cheap car that was invented or produced in a socialist country, make it usable, go somewhere far away, raise money for the kids from orphanages.
Last year Andrzej and Marzena took part in “Złombol” and in their Wartburg they drove across Europe to the shores of Loch Ness. The car died unfortunately on the way to Skye Island, but they say the adventure was epic. I had my small contribution as a fundraiser. ;-)
So yesterday we spoke about the drive across Europe in a young timer. The couple we met was very kind and the beer was great. ;-) I had a stout and a smoked march-beer. Very interesting flavour. I’m pleasantly surprised that I finally found a pub where words like march-beer aren’t treated like foreign language. I’m definitely going there again. Although the décor isn’t very sophisticated ;-) the fridges filled with beers from around the world make up for the lack of elegance. 


  



Wczorajszy wieczór spędziłam w pubie z Andrzejem I Marzeną. Spotykaliśmy się z parą, która przygotowuje się do startu w „Złombolu”. „Złombol” to charytatywny rajd samochodowy. Idea jest prosta – kupujesz tani samochód koncepcji lub produkcji socjalistycznej, doprowadzasz go do stanu używalności, jedziesz gdzieś daleko, zbierasz pieniądze na dzieci z domów dziecka.
W zeszłym roku Andrzej i Marzena brali udział w „Złombolu” i w swoim Wartburgu przejechali przez całą Europę aż do brzegów Loch Ness. Samochód zmarł niestety w drodze przez góry na wyspę Skye, ale mimo to mówią, że przygoda była epicka. Miała swój skromny wkład jako fundraiser. ;-)
Tak więc wczoraj dyskutowaliśmy o jeździe przez Europę w young-timerze. Para, którą poznaliśmy była bardzo sympatyczna a piwo było świetne. ;-) Zamówiłam sobie stouta a potem wędzone piwo marcowe. Bardzo ciekawy smak. Jestem mile zaskoczona, że wreszcie znalazłam pub w którym na dźwięk słów „piwo marcowe” nikt nie robi miny, jakbym mówiła po chińsku. Zdecydowanie jeszcze się tam wybiorę. Pomimo tego, że wystrój nie jest zbyt wyszukany ;-), lodówki wypełnione piwami z całego świata nadrabiają za brak elegancji.

środa, 25 lipca 2012

Home alone / Sama w domu


Nothing to do or to write about actually. The holiday season came its way into our flat. My flatmate Barbara got married last Saturday and she and Grzegorz her husband gone for Honeymoon. My other flatmate Gosia went… I don’t really know where she’s gone to – she doesn’t talk much to be frank. ;-) I’m alone. And I must say I really enjoy it. I can walk barefoot around the house, I can occupy the bathroom as long as I want, I can eat strange things (like a bucket of Greek yogurt with sugar) and no one is gazing strangely at me, I can do my work out listening to loud music and I can watch “Prince of Persia” two times a day for a week without any comments. The weather is beautiful too and I’m slowly preparing myself for my own holidays. When you have a big family (and I do) and suddenly you got an empty house, you start to appreciate the peaceful moments of silence. And this sensation doesn’t change much when you’re moving out from your parents.
The next week I’m off from work. :-) Have some yarn shops to visit, some swimsuit buying with my mum to do. I’ll be swimming in the lake, and Nordic walking through a nearby forest. And reading and knitting and eating huge amounts of zucchini. Yes, indeed, holiday is good. :-D

Nie ma za bardzo o czym pisać ani co robić. Sezon wakacyjny rozgościł się na dobre w naszym mieszkaniu. Moja współlokatorka Basia wyszła za mąż w zeszłą sobotę i teraz razem ze swoim mężem Grzegorzem, jest w podróży poślubnej. Moja druga współlokatorka Gosia pojechała… właściwie nie wiem dokąd – ona nie mówi zbyt wiele, jeśli mam być szczera. ;-) Zostałam sama.
Muszę przyznać, że lubię zostawać sama w domu. Mogę chodzić boso po domu, mogę okupować łazienkę tak długo jak mi się podoba, mogę jeść dziwne rzeczy (np. wiadro jogurtu greckiego z cukrem) i nikt dziwnie się nie patrzy, mogę ćwiczyć do głośnej muzyki i oglądać „Księcia Persji” dwa razy dziennie przez tydzień nie narażając się na komentarze. Pogoda też jest piękna i powoli przygotowuję się moje własnego urlopu. Kiedy masz dużą rodzinę (a ja mam) i nagle masz do dyspozycji pusty dom, zaczynasz doceniać te momenty spokoju i ciszy. I to uczucie nie zmienia się zbytnio po wyprowadzce od rodziców.
W przyszłym tygodniu mam wolne. :-) Odwiedzę parę pasmanterii, zabiorę mamę na poszukiwania nowego kostiumu kąpielowego… Będę pływać w jeziorze, chodzić z kijami po pobliskim lesie i czytać i robić na drutach i jeść ogromne ilości cukinii. Tak, zaiste, urlop jest fajny. :-D

piątek, 20 lipca 2012

What I can do? / Co mi wolno?


Biodro się goi… Jeśli można tak powiedzieć. Wiadomo już, że ból był spowodowany:
1.       naciągnięciem powięzi zwanej pasmem krzyżowo-biodrowym
2.       zapaleniem kaletki maziowej przy krętarzu większym kości udowej
3.       wtórnym zapaleniem przyczepu mięśnia czworogłowego (kiedy pomimo bólu usiłowałam chodzić normalnie i przeciążyłam mięsień)
Co pomogło? Odpoczynek, łagodne rozciąganie metodą poizometrycznej relaksacji mięśni, pływanie stylem grzbietowym.
Co mi dolega? Tego jeszcze nie wiadomo dokładnie, ponieważ silny stan zapalny zaciemnia (rozjaśnia, prześwietla?) obraz na RTG.
Wiem już, że będę musiała zrezygnować z pewnych rzeczy takich jak bieganie (już na zawsze, niestety), podskoki (odpada więc skakanka, ale też Zumba i dynamiczne formy tańca) i wszelkie sztuki walki (koniec z marzeniami o kick-boxingu ;-).
Co mi wolno? Wolno mi chodzić (na razie umiarkowanie), jeździć na rowerze i wykonywać wszelkie ćwiczenia w odciążeniu (pływanie oprócz żabki, przynajmniej na razie, oraz fitball).

Po tych wiadomościach przekopałam się przez ofertę dla połamańców i zaczęłam układać nowy trening dla siebie, który zacznę jak tylko dostanę zielone światło od ortopedy. :-)
Będzie to Pilates, fitball lub indoor-cycling oraz nordic walking. No I oczywiście pływanie. Nic mnie nie wygoni z basenu, choćby mi nogi ucięli. ;-)

My hip-joint is getting better… After consulting with an orthopedist I know that the pain was caused by:
1.       straining a ligament between the sacrum and femur
2.       inflammation of articular capsule near the greater trochanter of the femur
3.       secondary inflammation of the (because I tried to walk normal ignoring the pain and I forced my leg) quadriceps
What helped? Lot of rest, delicate stretching and of course swimming on my back.
What is wrong with me? We don’t know yet, because the inflammation is causing white spots on the RTG and you can’t see a thing.
I already know that I’ll have to stop: running (permanently unfortunately), jumping (including Zumba and dynamic dancing) and all martial arts (this means the end of my dreams about kick-boxing ;-)
What I can do? I’m allowed to walk (mildly for now), ride a bicycle and to do all low-impact exercise (such as swimming and fitball).

After reciving those news I dug through the offer for cripples ;-) and I started composing my new training routine (which I’ll start after green light from my doctor). :-)
It will be Pilates, fitball or indoor-cycling and Nordic walking. And swimming ofcourse. So, as I said before, I can do it! And I’m not going to let it go! :-)

wtorek, 17 lipca 2012

Stormy season / Sezon burzowy


I think that every educated person knows what happens when hot and moist air meets cold and dry air… A storm. We’ve been having those a lot recently. And I mean really big storms with hale and thunders and… twisters. Yes, twisters. A phenomenon that was nearly unknown in this part of the world, or it was extremely rare. But for about five years now it starting to be more and more common. It’s scary because when someone sees a twister they run to grab a camera and take pictures instead of seeking for a refuge.
Is this the direction our climate is changing? I don’t like it.



 Myślę, że każda w miarę wykształcona osoba wie co się dzieje kiedy gorące i mokre powietrze napotyka zimne i suche... Burza. Mieliśmy ich bardzo dużo w ostatnim czasie. I mam na myśli naprawdę silne burze z gradobiciem, piorunami i... trąbami powietrznymi. Tak, trąbami powietrznymi. Zjawisko, które praktycznie było nieznane w tej części świata, albo było bardzo rzadkie. Ale od jakiś pięciu lat staje się coraz bardziej powszechne. To straszne, bo kiedy ktoś widzi trąbę powietrzną to biegnie po aparat, a nie ucieka w poszukiwaniu schronienia. 
Czy to jest kierunek w którym zmienia się nasz klimat? Nie podoba mi się to.

piątek, 13 lipca 2012

Something lacy / Coś koronkowego

So I want to make something lacy for my mum as a gift for Her birthday. I figured that a shawl made from 100% silk is something appropriate for 60’tief birthday. I love this color – it’s called “carneol”.

Chcę zrobić coś koronkowego dla mojej mamy jako prezent na urodziny. Pomyślałam, że szal zrobiony z jedwabnej włóczki będzie stosownym prezentem na 60te urodziny. Uwielbiam ten kolor – nazywa się „karneol”.