poniedziałek, 16 lutego 2015

Sunday morning / Niedzielny poranek



Wczorajszy poranek był idealny. Ulubione cappuccino w filiżance, którą dostałam od przyjaciółki. Na śniadanie kanapka z masłem orzechowym i jabłkiem. I druty. Cała masa drutowania. ;-) Robię właśnie trzecie podejście do pięknego projektu Peggy Sue. Dlaczego trzecie podejście? Nie z powodu wzoru – z nim jest wszystko w porządku. Niestety, chyba do pierwszych dwóch prób wybrałam niewłaściwą włóczkę. Cudowny bordowy kolor, ale niestety akryl. Nie jest to najwyższa jakość na świecie – jeśli wiecie co mam na myśli. Tak więc, kiedy byłam zmuszona spruć jeden z wcześniejszych projektów (który okazał się totalną porażką), postanowiłam przerobić tą włóczkę właśnie na Peggy. To mieszanka z dużym udziałem bawełny, w pięknym morskim kolorze. Jak na razie wychodzi bardzo ładnie. Ale do rzeczy – sweter jest robiony w jednym kawałku, bezszwowo, metodą od góry, z raglanowymi rękawami. Więc raczej nie powinnam być zaskoczona, że pod koniec dodawania oczek, będę ich miała ponad 300, prawda? Błąd. ;-) To znaczy, zdawałam sobie sprawę, że będzie tych oczek naprawdę dużo, ale to jest takie... nudne. Już prawie skończyłam ten niekończący się raglan, zostało mi 5 rzędów, a potem już tylko czysta przyjemność warkoczowego ściągacza. Nie mogę się doczekać.
Dla bordowego akrylu nie mam na razie planów. Potrzebuję dopasowanego cardiganu, z rękawami ¾ do dwóch moich ulubionych sukienek, więc może sama coś zaimprowizuję? Albo wykorzystam wzór na Safire?
Na innych polach drutowych – przepadłam całkowicie dla wzorów z Quince and Co. Są piękne, proste, współczesne, geometryczne, graficzne. Jednym słowem wszystko co cenię w dobrym wzorze na druty. Niestety są płatne i nie mogę sobie pozwolić na wszystkie, które mi się podobają. No cóż, będę „po prostu” musiała wybrać.
No i w końcu – w tym roku mam dwa wyjątkowe bobasy, dla których mogę robić włóczkowe wytwory. Jeden z moich najstarszych przyjaciół właśnie został tatą, a moja najlepsza przyjaciółka oczekuje swojego pierworodnego w czerwcu. Tak więc dla zimowego dzieciątka będę słodkie czapeczki i buciki, a dla letniego uroczy kocyk.
Jak widzicie, dużo się ostatnio dzieje na tych moich drutach. I podoba mi się to.





I had a perfect morning yesterday. A favorite cappuccino in a cup that was a present from a friend. A breakfast of peanut butter sandwich with sliced apple. And knitting. A whole lot of knitting. ;-) I’m taking my third attempt at the lovely Peggy Sue pattern. Why third? Well there is absolutely nothing wrong with the pattern. I think I’ve chosen wrong yarn for the project for the first two times. A lovely burgundy color, but acrylic, unfortunately. It’s not the highest quality in the world – if you know what I mean. So after frogging one earlier project which happened to be a complete failure, I repurposed the aqua-blue cotton blend. I’m kind of happy with the fact that I decided to make Peggy with it. It’s coming out very pretty. But – to the point – the sweater is made in one piece, top down, with raglan increases. So I shouldn’t be surprised that by the end of the raglan I’ll have 300 stitches, wright? Wrong. ;-) I mean, I did realize that it will take a lot of stitches to make this, but it’s so… boring. I’m nearly done with that never-ending raglan, still got 5 rows to go, and then only the pleasure of cable ribbing. Can’t wait.


For the burgundy acrylic I have no plans. I’m in need of a ¾ sleeves length tiny cardigan, to go with two of my favorite dresses, so maybe I’ll just improvise something. Or maybe I’ll use the Safire pattern?


On other knitting fields – I’m a little caught up in the Quince and Co. patterns. They are so lovely, geometric, contemporary and graphic. Everything I like in a good knitting pattern. Unfortunately they are all payable and I can’t afford all I like. Well, that’s life. I’ll “just” have to choose.


And last, but not least – I have two precious babies to knit for this year. One of my oldest friends have become a dad recently, and my best friend is expecting her first-born due in June. So some sweet little caps and booties are a must for the winter baby, and a cute blanket for the summer baby.

As you can see – there is a lot on those needles of mine, lately. And I like it.