wtorek, 16 października 2012

Immerse yourself / Zanurz się



I was planning this post for some time. Looking back on the past year and on making my commitment to start swimming the serious way I wanted to sum up my adventure with it so far.
I started swimming when I was 4 years old, when my Dad taught me how to make “an arrow” in the water. This is when I mark the beginning of my adventure. :-) After that I joined my school swimming section at the age of 8. Of course, as the case is always with me, I lost my enthusiasm for it after just one season. I started to swim again with my Dad at the age of 13. And I haven’t stopped since. At the age of 19 I discovered butterfly style and quickly learned that along with breaststroke it is by far my fastest one. Those were the “golden days” of my swimming, when my time for 50m Butterfly was just over 34s. An achievement which I was never able to repeat.
In collage it became my ambition to make a lifeguard. And so I did – although it turned out that my freestyle is mostly “desperate” and not efficient at all (especially in the open waters). I never made a senior lifeguard but always took pride out of the fact that I have the skills to actually save someone.
Then I had a three year break. A break that I did not planned or wanted. But life just sometimes goes mysterious ways. Just before my break-up I found my way back to swimming as a way to clear my mind. 
And now – after graduating a coaching course – I’m learning how to swim freestyle from the very beginning. Last weekend I completed Total Immersion Fishlike Freestyle workshops. It is hard – harder than I expected – to forget what you have been taught for many years (things like reaching far with your hand, and placing it just underneath the surface, and kicking hard and fast). It turned out that my position in the water is far from horizontal. I chop the water with my hands but get almost no propulsion from it. I was pushing the water in front of me, because I was swimming with this strange angle. And the goal in TI is to achieve balance and perfectly horizontal position in the water. My body resists following my minds orders. ;-) But it’s only a matter of practice. And this is my goal for the next four months: to perfect my technique and to participate in second level workshops before I start to teach other people. My long-distance goal is to become a TI coach. And to participate in next year Grater Poland Grand Prix on Kierskie Lake (1500 m).







Planowałam tego posta już od jakiegoś czasu. Patrząc wstecz na ostatni rok, na podjęcie wyzwania powrotu do poważnego pływania, chciałam podsumować moją dotychczasową z nim przygodę.
Zaczęłam pływać kiedy miałam 4 lata i tata nauczył mnie jak zrobić „strzałkę” pod wodą. Od tego momentu liczę początek mojej przygody z pływaniem. :-) W drugiej klasie szkoły podstawowej dołączyłam do szkolnej drużyny pływackiej (było to o tyle łatwiejsze, że mieliśmy w-f na basenie). Oczywiście, jak to zwykle ze mną bywa, straciłam zapał do pływania po zaledwie jednym sezonie. Wróciłam, kiedy w wieku 13 lat zaczęłam chodzić na basen razem z ojcem (taki nasz mały ojcowsko-córowski zwyczaj). I jak dotąd nie przestałam. W wieku 19 lat odkryłam dla siebie delfina i szybko zauważyłam, że do spółki z żabką, jest to moja najszybsza technika. To były „złote czasy” mojego pływania – pływałam 50m motylkiem w czasie odrobinę powyżej 34s. Wyczyn, którego już nigdy nie udało mi się powtórzyć.
Na studiach zapragnęłam zostać ratownikiem. I udało mi się – pomimo faktu że mój styl dowolny to raczej „styl rozpaczliwy” w ogóle nieefektywny (zwłaszcza na otwartych akwenach). Nigdy nie zostałam pełnym ratownikiem wodnym, ale zawsze byłam dumna z faktu, że potrafiłabym kogoś uratować, gdyby naprawdę zaszła taka potrzeba.
Potem miałam trzyletnią przerwę. Przerwę, której ani nie chciałam ani nie planowałam. Ale życie czasami ma poplątane ścieżki. Tuż przed niesławnym zerwaniem, powróciłam do pływania jako sposobu na oczyszczenie umysłu i spłukanie z siebie stresu.
A teraz – po ukończeniu kursu trenerskiego – uczę się pływać dowolnym od początku. W zeszły weekend ukończyłam warsztaty pływackie kraul metodą Total Immersion. To trudne – trudniejsze niż myślałam – zapomnieć o wszystkim czego uczono cię latami (np. żeby sięgać ręką jak najdalej, wsuwać ją tuż pod powierzchnię wody i kopać mocno i szybko). Okazało się, że pływam pod kontem, młócąc wodę rękoma i nie uzyskując z tego prawie żadnego napędu. Dosłownie pchałam wodę przed sobą jak spychacz. Celem techniki TI jest natomiast uzyskanie idealnie horyzontalnej pozycji w wodzie i idealnej równowagi. Moje ciało nie chce się poddawać rozkazom umysłu. ;-) Ale to tylko kwestia ćwiczeń. I to jest właśnie mój cel na najbliższe cztery miesiące: udoskonalić moją własną technikę i wziąć udział w warsztatach II stopnia, zanim zacznę uczyć innych. Mój cel długodystansowy to zostać trenerem TI i wystartować w Grand Prix Wielkopolski na Jeziorze Kierskim w przyszłym roku (1500m).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz