poniedziałek, 19 marca 2012

Something and nothing / Jakość i jakoś


My laptop broke down… again. This time for real. It’s going to warranty. Hope it covers it, whatever did happen to it.
Last weekend was awkward. We had some friends from UK over, and were very excited about it. But you know how it is, when you are excited about something. It usually turns out totally different as you planed. And so it was same story this time. I had big plans about wearing a beautiful retro polka-dot dress and high heels. But, of course, I felt like crap that weekend. I wore jeans and a blouse, and “ended” at 1 o’clock! Had to take a cab home and the safe refuge of my very own bed. Hate when this happens. Bleh!



Laptop mi się zepsuł... znowu. Tym razem poważnie. Idzie do serwisu. Mam nadzieję, że gwarancja pokryje to, co się z nim stało.
Poprzedni weekend był dziwny. W Poznaniu były koleżanki Oli z Londynu i byłyśmy obie tym faktem bardzo podekscytowane. Ale sami wiecie jak to jest, kiedy się na coś cieszysz. Zazwyczaj wychodzi dokładnie na odwrót niż jak na to liczyłeś. I tym razem też tak było. Miałam wielkie plany, że ubiorę pierwszy raz w tym roku, moją piękną sukienkę w grochy i wysokie obcasy. Ale oczywiście, czułam się fatalnie. Skończyłam się, w jeansach i jakiejś bluzce, o 1 w nocy! Musiałam wziąć taksę do domu i salwować się ucieczką do swojego bezpiecznego łóżeczka. Nienawidzę, kiedy tak się dzieje!

1 komentarz:

  1. patrz pan ! zdjęcie z Połowinek :D swoją drogą też dziwny wieczór to był z jednej strony super z drugiej hmmm Łukasz nam zszedł Aga miała mega fazy a Andrzej ... no cóż :D

    OdpowiedzUsuń