czwartek, 26 lipca 2012

"Złombol" and smoked beer / "Złombol" i wędzone piwo


Yesterday evening I spend with my friends Andrzej and Marzena out in a pub. We were meeting a couple which is preparing for “Złombol”. “Złombol” is a charity rally. The idea is simple – buy a cheap car that was invented or produced in a socialist country, make it usable, go somewhere far away, raise money for the kids from orphanages.
Last year Andrzej and Marzena took part in “Złombol” and in their Wartburg they drove across Europe to the shores of Loch Ness. The car died unfortunately on the way to Skye Island, but they say the adventure was epic. I had my small contribution as a fundraiser. ;-)
So yesterday we spoke about the drive across Europe in a young timer. The couple we met was very kind and the beer was great. ;-) I had a stout and a smoked march-beer. Very interesting flavour. I’m pleasantly surprised that I finally found a pub where words like march-beer aren’t treated like foreign language. I’m definitely going there again. Although the décor isn’t very sophisticated ;-) the fridges filled with beers from around the world make up for the lack of elegance. 


  



Wczorajszy wieczór spędziłam w pubie z Andrzejem I Marzeną. Spotykaliśmy się z parą, która przygotowuje się do startu w „Złombolu”. „Złombol” to charytatywny rajd samochodowy. Idea jest prosta – kupujesz tani samochód koncepcji lub produkcji socjalistycznej, doprowadzasz go do stanu używalności, jedziesz gdzieś daleko, zbierasz pieniądze na dzieci z domów dziecka.
W zeszłym roku Andrzej i Marzena brali udział w „Złombolu” i w swoim Wartburgu przejechali przez całą Europę aż do brzegów Loch Ness. Samochód zmarł niestety w drodze przez góry na wyspę Skye, ale mimo to mówią, że przygoda była epicka. Miała swój skromny wkład jako fundraiser. ;-)
Tak więc wczoraj dyskutowaliśmy o jeździe przez Europę w young-timerze. Para, którą poznaliśmy była bardzo sympatyczna a piwo było świetne. ;-) Zamówiłam sobie stouta a potem wędzone piwo marcowe. Bardzo ciekawy smak. Jestem mile zaskoczona, że wreszcie znalazłam pub w którym na dźwięk słów „piwo marcowe” nikt nie robi miny, jakbym mówiła po chińsku. Zdecydowanie jeszcze się tam wybiorę. Pomimo tego, że wystrój nie jest zbyt wyszukany ;-), lodówki wypełnione piwami z całego świata nadrabiają za brak elegancji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz