piątek, 24 maja 2013

A mess / Bałagan



Finally Friday. I had a busy week. I’m happy to report that my over-eating myself phase is over (I hope). I’m “training mean” again, which makes me feel very light on the body and soul. :-) I’m knitting three projects at once and my head is full of ideas. I’m very enthusiastic about learning how to sew on a sewing machine and my friend Dominika volunteered to teach me. I have plenty of new ideas for making Kindle cases and small purses. I’ve signed up for individual TI lessons which are progress to level#2 course.
You may say it is all very positive, but it unfortunately comes with a prise. I had to delete all of culinary blogs that I followed from my reading list. They made me drool and obsessively think about food. Not a good thing. A very bad thing to be specific. But I’m just not yet ready to talk about it in public.
Things in my life got messed up. And although I’m surrounded by good people who are eager to help, people like my mom and my friends; I’m feeling like a single straw on a windy day. Sometimes you have problems that other people just don’t understand, because they never faced them. And no matter how hard they try to fit into your shoes, they just can’t because they never tasted the bitterness.
Yesterday I went off to Poznan Student Festival, but never made it. Instead we went to grab a ginger-beer. And talk. I needed this, and the friend I was with needed that even more. So I think it turned out quite ok. I know I say this a lot, but life goes mysterious ways sometime. ;-)




W końcu piątek. Miałam naprawdę napakowany tydzień. Z radością informuję, że moja faza objadania się dobiega końca (mam nadzieję). Znowu „ostro trenuję”, dzięki czemu czuję się lekko na ciele i duchu. :-) Sztrykuję trzy rzeczy na raz i mam głowę pełną pomysłów na kolejne. Jestem pełna entuzjazmu do nauki szycia na maszynie, a moja koleżanka Dominika zgłosiła się na ochotnika, że mnie nauczy. Mam pełno nowych pomysłów na kolejne „Kindle kejsy” i małe torebki. Zapisałam się na indywidualne lekcje TI, które mają mi pomóc przed kursem 2 stopnia.
Pewnie powiecie, że to wszystko bardzo pozytywne zmiany, ale niestety wszystko ma swoją cenę. Musiałam skasować z listy czytelniczej wszystkie blogi kulinarne. Przez nie miałam permanentny ślinotok i obsesyjnie myślałam o jedzeniu. To nie za dobrze. Właściwie to nawet bardzo źle. Ale jeszcze nie chcę o tym mówić na forum.
Rzeczy w moim życiu znowu się „posrały”. Wczoraj poszłam na Juwenalia i nigdy na nie nie dotarłam. Zamiast tego poszłyśmy z koleżanką na piwo z sokiem imbirowym. I na pogaduchy. Potrzebowałam tego, a ona potrzebowała tego jeszcze bardziej. Więc chyba, mimo wszystko, dobrze się stało, że nie trafiłyśmy na koncert Brodki. Wiem, że często to powtarzam, ale życie wybiera czasem tajemnicze ścieżki. ;-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz