Na froncie drutowym właściwie całkiem sporo się dzieje. Skończyłam "Fresh" - koronkowe bolerko do letnich sukienek. Wreszcie kończę zielony płaszczyk dla mojej bratanicy. I zaczęłam robić różowe, siatkowe bolerko - kolejna rzecz zainspirowana baletem. ;-P
Na froncie "biodrowym" - w końcu mamy postęp! Po czterech miesiącach oczekiwania, w końcu mam opinię ortopedy. Kwalifikuję się do operacji, ale jednocześnie na razie nie jest ona konieczna. Dlaczego? To są właśnie dobre wiadomości. Całe to rozciąganie, ćwiczenie gibkości na pływalni i katowanie się na siłowni przyniosło zamierzony efekt. Biodro jest silniejsze i lepiej osadzone w "aparacie więzadłowym". Nie boli już ani tak mocno, ani tak często jak dotąd.
A skąd ten tytuł? No cóż - zażeram ostatnio ogromne ilości galaretki. LOL Również pomysł ortopedy. Żelatyna w galaretce jest dobrym źródłem proliny - aminokwasu budującego kolagen. Czasami mam wrażenie, że jeśli zjem jej wystarczająco dużo (galaretki), to zamienię się w Gumisia. :-)
I really don’t
have much to write about. My new stretching instructor mistook me for a ballet
dancer. LOL But it kinda got me thinking. Am I really that skinny? I don’t
think so. On the wave of that inspirational comment I watched “Black Swan” and
liked very much some of the joint-warming solutions that ballet dancers use. I’m
thinking of knitting myself a triangular shawl to knot around my hips for some
extra warmth for my poor hip.
Actually there
is a lot going on in the knitting field. I’ve finished “Fresh” – a lace shrug
to wear over summer dresses. I’m finishing (finally) the green jacket for my niece.
I’ve started a pink mesh shrug – another item that came to life on the “ballet-comment
incident”. ;-P
On “the hip
field” – there is some progress! After four months of waiting (people in Poland
know – others, let me just tell you that it isn’t really that long as for my
country and receiving an opinion from a specialist) I finally have an opinion
from my orthopaedist. I’m qualified for an operation but at the same time on
hold with it. Why? Well that’s the good news. My stretching, working my ass of
at the gym and practicing flexibility at the swimming pool paid off. My hip is
stronger and more firmly settled. I doesn’t hurt so much and so often anymore.
And what about
the title of the post? Well I’m eating tons of jelly. LOL Also my orthopaedists
idea. Gelatine in the jelly is the best source of proline an amino acid which builds
collagen. Sometimes I think that I’ll become a Gummi Bear if I’ll eat enough of
it. :-)
Woo-hoo! Avoid that surgery!
OdpowiedzUsuńAnd when do we get to see some knitting progress?!
I promise I’ll take some pictures during the weekend. :-)
OdpowiedzUsuńI must have written this.
OdpowiedzUsuńYour "proline theory" sucks.
http://zlabu.blogspot.com/2013/02/bullshit-alert-miski-haribo-sa-dobre-na.html
I had a hunch that you'll check it out... ;-P
OdpowiedzUsuń