Obiecałam
Wam wyjaśnienie dlaczego mnie tak długo nie było na blogu. Otóż odpowiedź jest
z pozoru prosta – byłam chora. Kiedy zjechałam do rodziców na Święta, okazało
się, że moja mama jest chora. Potem dopadło mojego tatę, a w drugi dzień Świąt
zaatakował mnie stary znajomy: zapalenie zatok. Uzbrojona we wcześniejsze
doświadczenia i olejek eukaliptusowy, rozpoczęłam leczenie. Jak to bywa, kiedy
się jest u rodziców, miałam też bardzo ograniczony dostęp do internetu. Laptopa
zostawiłam u siebie i nie chciałam się pchać na czyjś komputer. Postanowiłam
więc zrobić sobie przerwę na blogu. W końcu – bądźmy szczerzy – mam tylko
czterech obserwatorów, nikt specjalnie nie będzie za mną tęsknił.
Choroba
mnie niestety przygięła do ziemi. Nie chciała odpuścić, trwała prawie miesiąc.
Nie była to z resztą taka choroba, która pozwala ci poczytać książki, czy
porobić na drutach. O nie! Gorączka 39 stopni i uczucie, że ktoś usiadł ci na
głowie. Miałam za to dużo czasu na przemyślenia. Postanowiłam zmienić swoje
otoczenie i swojego bloga.
Pierwsze
oznaki tych zmian już widać. Zrobiłam porządek w linkach na stronie. Poparłam w
tym roku nowe akcje. Kolejne zmiany będą się pojawiać systematycznie. Na
pierwszy ogień pójdzie strona z informacjami „o mnie”. Wiąże się to z pewną
zabawną sytuacją, o której opowiem innym razem, a także moją obsesją
prywatności, z której do tej pory nie zdawałam sobie sprawy. Muszę „ogarnąć”
wszystkie profile na wszystkich portalach, zobaczyć co tam jest i wtedy
zdecydować. Na pewno dużo pousuwam. Chcę odzyskać kontrolę nad informacjami o
mnie, które znajdują się w sieci.
Od
dłuższego czasu znajomi namawiają mnie na założenie profilu na FB. Powiem wam,
że to przypomina mi sytuację, kiedy za żadne skarby nie chciałam mieć telefonu
komórkowego. Hmm… Muszę się nad tym poważnie zastanowić. ;-)
Podjęłam
też wyzwanie designerskie. Namówiona przez koleżankę, zaczynam uczyć się
rysunku żurnalowego. :-) Na razie idzie mi opornie, ale nie zrażam się.
Projektowanie swetrów to na razie pieśń przyszłości, a dla szali i czapek „manekiny”
nie są niezbędne. ;-)
Ten
rok będzie też dla mnie „rokiem minimum”. Wypowiadam wojnę mojemu zbieractwu!
Do końca roku chcę się pozbyć ¼ wszystkich moich rzeczy. Czy to ubrań, czy
dodatków, czy papierzysk – nie ważne. Część z tych gratów musi zniknąć, zanim
zostanę pod nimi pogrzebana. Trzymajcie za mnie kciuki!
To
jeszcze nie wszystko, co się wydarzyło przez ten miesiąc. Niestety nie
wszystkie zmiany są takie całkiem pozytywne, ale wszystkie przyjmuję na klatę. „Embrace
change” – jedna linijka z mojej mantry. ;-)
Trochę
się rozpisałam, ale to dobrze. Należało się tutaj porządne wyjaśnienie.
Trzymajcie się ciepło w ten zwariowany pogodowo dzień.
I promised
that I would explain myself for my absence in this space. So, basically I was
gone because I was sick. When I arrived at my parents’ home for Christmas, my
mum was already sick. Two days later my dad got the virus, and finally I caught
it too. My old “friend” sinusitis. Armed in my earlier experience with it and
some eucalyptus oil I started fighting with it. As the case is when I’m at my
parents’ place, I had limited aces to internet. I left my laptop at home and
didn’t want to use someone else’s. So I decided to make a break here on the
blog. Let’s be honest – I have four followers – no one will miss me that much.
The sickness nailed
me to the ground. It didn’t want to let go. It lasted for almost a month. And
it wasn’t the kind of mild cold when you can read and knit. Oh no! I had a high
fever and a sensation like somebody sat on my head. But I had a lot of time to
think. And I decided to change my blog and my surroundings.
First symptoms
of those changes you can already see here. I’ve cleaned up links. I’ve
submitted to several new campaigns. Other changes will follow in the near
future. First I plan to update my profile and my “about me” page. It’s
connected with one funny situation that I had, but that’s a whole different
story. I need to look through all of my different profiles and figure out which
of them I want to erase.
For a longish
period of time my friends are trying to talk me into making myself a FB
profile. I kind of reminds me of the times when I desperately didn’t wanted to
have a cell. ;-) I need to think about it.
In this New
Year I also picked up a designing challenge. My friend talked me into this. I’ve
started to learn fashion illustrating. :-) I suck so far, but I’m not going to
be discouraged easily. Designing sweaters is a distant future for now, and
drawing isn’t so essential for designing scarfs and hats, so I feel calm about
it. ;-)
This year will
hopefully be a “year of minimum” for me. I’m declaring war against my gathering
things. By the end of the year I want to get rid of ¼ of all my possessions. It
doesn’t matter if they are clothes, accessories or papers. They have to go, or
I will drown in them. Cross your fingers!
These aren’t
all things that happened last month. Not all of them are positive I’m afraid.
But “Embrace change” is still a part of my daily mantra. ;-)
Pheew… This
post is sure long, but I do feel like you deserved an explanation. Have a great
day!
I noticed. I was tempted to send you a message on Ravelry asking about your absence. But that's just how I am: I think about doing things and don't wind up doing them. ::sigh::
OdpowiedzUsuńThanks for comming back. It means a lot!!!
OdpowiedzUsuńTeż czasem zaglądam sprawdzić co u Ciebie :-)
OdpowiedzUsuńSam długo nie miałem Facebooka, jednak przekonał mnie kolega i teraz mogę go śmiało polecić. Człowiek może prawnie nic nie wpisać o sobie (ludzie i tak go znajdą po znajomych), a zyskuje dostęp do nowych informacji. Jak masz więcej znajomych, to nagle pojawia się sporo dodatkowych wydarzeń w których można wziąć udział.
Jeśli chodzi o zatoki to czy próbowałaś po prostu je przepłukać? http://zdrowie.1krok.pl/zatoki.htm