Oh Boy! Things got a
little bumpy around here this week. On Wednesday I went for a slow-food party
to my Friends. And guess what – there was Everybody! In e.g. a Friend that came
back from student exchange program in Portugal, and I haven’t seen her in over
six months! And she broth her Boyfriend along, whom I met for the first time. :-)
Gee that was a loud, warm, wonderful evening! (We took pictures, but I didn’t
get the hold of them quite yet.)
Yesterday reveille at
5:30 in the morning and attending my groups practice at the pool. I have no
idea how I managed to stand straight at this hour after drinking 4 glasses of
wine the night before. ;-) After I got home from work I needed a rest. ;-) And
in the evening I went back to the pool with my dad. We had a great time, although
there was a “human soup” in the water (very crowded ).
And today – Andrzej (Andrew)
just called and he’s planning a spontaneous trip to the woods (beautiful
weather we have around here). A trip I can’t participate in, because there is
SO MUCH WORK in the garden… I really don’t even want to think about it.
I’m going
jacket-hunting today, after that to the gym and well… I do have a plan to knit
a little, bake some cookies for tomorrow and watch a movie. Will see how much
of it I’ll be able to actually complete. ;-)
It’s Friday, and I’m
growing very impatient to get out of here. There are only three people left in
the office. I can’t wait when I’m out of here, and off to do more interesting
stuff. ;-)
O kurczę! Trochę mnie wybiło z rytmu w tym tygodniu. W środę byłam na
slowfoodzie u moich przyjaciół. I wiecie co – byli tam Wszyscy! Na przykład koleżanka,
która wróciła z Erazmusa w Portugalii i nie widziałam jej przeszło pół roku! I
przyprowadziła swojego chłopaka, którego przyszło mi dopiero teraz poznać. :-) To
był niesamowity, głośny, ciepły i wspaniały wieczór! (Robiliśmy zdjęcia, ale
jeszcze nie udało mi się do nich dorwać.)
Wczoraj – pobudka o 5:30 rano i jazda na trening moich dzieciaków, na basen.
Nie pojęcia jak udało mi się utrzymać spionizowaną postawę o tej godzinie, po
wypiciu 4 lampek wina poprzedniego wieczora. ;-) Kiedy wróciłam z pracy, padłam
– musiałam odpocząć. ;-) A wieczorem powrót na basen, tym razem z ojcem.
Świetnie się bawiliśmy, pomimo „zupy z ludzi” (jak mawia Dzienka).
A dzisiaj – przed chwilą dzwonił Andrzej. Planuje spontaniczny wypad
do lasu (w końcu mamy cudowną pogodę). Wypad, na który nie mogę pojechać, bo
jest TYLE ROBOTY w ogrodzie, że nawet nie chce mi się o tym myśleć.
Wybieram się po pracy na „polowanie na kurtkę”, potem na siłownię i
cóż… Mam plan, żeby trochę posztrykować, upiec ciacha na jutro i obejrzeć film.
Zobaczymy ile z tego planu uda mi się rzeczywiście zrealizować. ;-)
Jest piątek, przebieram już nogami, żeby stąd wyjść. W biurze zostały
tylko trzy osoby. Nie mogę się doczekać, żeby się stąd wydostać i zająć
bardziej interesującymi rzeczami. ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz