Being unable
to do things I like (sport), I’ve turned to my other hobby which is crafting. It
resulted with couple of lovely projects that I plan to share here with you in
the nearby future.
Doing
something new and creative is for someone like me, a person that feels empty
and broken, very important process. It gives me the kick. It is what rocks my
soul. :-) Whenever I make something that’s nice, cute, something that can bring
a smile on the faces of others, I feel that I’m whole again. It’s a very
soothing feeling, not very common for me these days.
Crafting is
a process that I take time with. At first I feel the impulse to “do something”,
but I usually don’t know what yet. Then the urge clarifies into an idea. To
make a beret, a gift-card, a bookmark or whatever. Now is the time for some
technical details – I check if I have the necessary supplies in my stash. If
not, it’s time to shop or be creative with the use of things I do have. And then,
finally, I craft what I have envisioned. It doesn’t always turn up to be exactly
like I imagined, but oh well, life just isn’t perfect and one must accept ones
limits.
Yesterday
was a good day. :-) Filled with cooking with friends (brilliant salmon and cream
pasta), laughter, shopping at the art store for some new paintbrushes, painting,
watching movies and tickle.
And last
but not least, I give you some of my older items. The photos are dreadful,
mostly because I took them. I was never good with photography. ;-)
Ponieważ nie mogłam robić tego, co lubię (sport), zwróciłam
się w kierunku pozostałych moich hobby, czyli rękodzieła. Zaowocowało to
kilkoma uroczymi projektami, którymi mam zamiar się z wami podzielić w
najbliższej przyszłości.
Robienie czegoś nowego i twórczego dla kogoś takiego jak ja,
osoby która czuje się pusta i złamana, to bardzo ważny proces. To jest to, co
daje mi kopa. To co gra w mojej duszy. :-) Jak tylko zrobię coś ładnego,
uroczego, coś, co wywołuje uśmiech na twarzach innych, czuję się znowu
całością. To bardzo łagodzące, pokrzepiające uczucie, którego nie doświadczam
zbyt często ostatnimi czasy.
Tworzenie jest w moim przypadku procesem, na który daję
sobie czas. Na początku czuje impuls żeby „coś zrobić”, chociaż zazwyczaj nie
wiem jeszcze co by to miało być. Potem potrzeba przekształca się w pomysł. Żeby zrobić
beret, kartkę okolicznościową, zakładkę do książki czy cokolwiek. Wtedy przychodzi czas na szczegóły techniczne
– sprawdzam czy mam wszystkie potrzebne materiały w swoich zapasach. Jeśli nie,
robię zakupy albo próbuję wykorzystać to, co mam. Potem, w końcu, robię rzecz,
którą sobie wyobraziłam. Nie zawsze wychodzi dokładnie tak jak chciałam, ale
cóż, życie nie jest doskonałe i trzeba mieć świadomość swoich ograniczeń.
Wczoraj był dobry dzień. :-) Wypełniony gotowaniem z
przyjaciółmi (fantastyczna pasta z łosiem w sosie śmietanowym), śmiechem,
zakupami w sklepie dla plastyków w poszukiwaniu nowych pędzli, malowaniem i
łaskotkami.
Na koniec zdjęcia moich starszych prac. Zdjęcia są okropne,
głównie dlatego, że to ja je robiłam. Nigdy nie byłam w tym dobra. ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz