Yesterday
I’ve read this post by Beki. It got me to thinking. About how things can be so
different for people and yet how people can be so similar. Beki is a wonderful
person, a wife and mom of four. She makes beautiful things, she’s great at
homemaking, she knits, she quilts and she manage to iron her husband shirts. For
those reasons She is the opposite of me.
I, on the
other hand, am a life disaster. After a long relationship and making big plans
for the future We’ve broke up. I’m alone and it’s painful for me not having
anyone to wait for at home or to cook for. It’s the little things that I miss
the most. Touch and warmth of a loving person. And this certainty that we can
face anything, as long as we are together.
I don’t
know why this happened… Sometimes I blame only Him and sometimes only myself.
But the truth probably lies in the middle.
For two
months now, I’m trying to fill my day with duties and activities, just not to
think about this point in my life that I’m in. I’m starting to be pretty good
at this.
The reason
I’m writing these words is to tell you, and Beki, that no one is perfect. None
of us, girls, is a superwoman. The reason other people love or like us, isn’t
because we put plates by the ruler or because our home is always oh so clean,
and most certainly not because we give up our hobbies just to make that happen.
They love us or like us because every time they visit, there is something good
to eat but at the same time they have to watch out for things lying on the
floor. Or maybe because there isn’t anything to eat, but you always have a good
movie or a new video game or a new book to talk about.
So… Let it
go. Be gentle to yourself. Don’t ever feel guilty because you took the time to
do something just for you. This is the way of doing things. This is the way to
live and to feel alive.
Wczoraj przeczytałam tego posta autorstwa Beki. Skłonił mnie
do refleksji nad tym jak bardzo ludzie potrafią się różnić od siebie, a
jednocześnie jak bardzo potrafią być do siebie podobni. Beki to cudowna osoba –
żona i mama czworga. Robi piękne rzeczy, jest świetna w budowaniu domowego
nastroju, robi na drutach, szyje pachworki i jeszcze znajduje czas, żeby
wyprasować koszule swojemu mężowi. Z tych powodów, jest dokładnym
przeciwieństwem mnie.
Ja, z drugiej strony, jestem życiową katastrofą. Po długim
związku i robieniu wielkich planów na przyszłość, rozstałam się z moim
partnerem. Jestem sama i boleśnie odczuwam to, że nie mam na kogo czekać w
domu, albo dla kogo gotować. Najbardziej brakuje mi tych drobnych gestów.
Dotyku i ciepła ukochanej osoby. I tej pewności, że damy radę wszystkiemu,
dopóki jesteśmy razem.
Nie wiem dlaczego wyszło jak wyszło… Czasem winię tylko
Jego, a czasem wyłącznie siebie. Ale prawda, pewnie, leży jak zawsze po środku.
Od dwóch miesięcy staram się wypełnić sobie czas obowiązkami
i innymi zajęciami, żeby tylko nie mieć czasu myśleć o tym, co się stało.
Zaczynam być w tym dobra.
Powodem, dla którego piszę to wszystko, jest żeby powiedzieć
Wam i Beki, że nikt nie jest doskonały. Wiem, banał. Ale żadna z nas,
dziewczyny, nie jest superwoman. Ludzie lubią i kochają nas nie dlatego, że
układamy talerze od linijki. Ani nie dlatego, że zawsze mamy wysprzątane. A już
na pewno nie dlatego, że porzucamy swoje zainteresowania i pasje, żeby rzucić
się w wir prac domowych. Kochają nas dlatego, że zawsze jest coś dobrego do
jedzenia w naszym domu, ale za to trzeba patrzeć pod nogi, żeby się o nic nie
potknąć. Albo może nigdy nie ma u nas nic do jedzenia, ale za to jest dobry
film, nowa fajna gra, albo dobra książka, o której można podyskutować.
Więc… Odpuśćmy sobie. Bądźmy dla siebie łagodni. Nigdy nie
miejmy wyrzutów sumienia dlatego, że poświęcamy czas na coś tylko naszego. Tak
się powinno robić. To jest właśnie sposób na życie, żeby czuć, że się żyje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz