Wczorajszy poranek był idealny.
Ulubione cappuccino w filiżance, którą dostałam od przyjaciółki. Na śniadanie
kanapka z masłem orzechowym i jabłkiem. I druty. Cała masa drutowania. ;-)
Robię właśnie trzecie podejście do pięknego projektu
Peggy Sue. Dlaczego
trzecie podejście? Nie z powodu wzoru – z nim jest wszystko w porządku.
Niestety, chyba do pierwszych dwóch prób wybrałam niewłaściwą włóczkę. Cudowny
bordowy kolor, ale niestety akryl. Nie jest to najwyższa jakość na świecie –
jeśli wiecie co mam na myśli. Tak więc, kiedy byłam zmuszona spruć jeden z
wcześniejszych projektów (który okazał się totalną porażką), postanowiłam
przerobić tą włóczkę właśnie na Peggy. To mieszanka z dużym udziałem bawełny, w
pięknym morskim kolorze. Jak na razie wychodzi bardzo ładnie. Ale do rzeczy –
sweter jest robiony w jednym kawałku, bezszwowo, metodą od góry, z raglanowymi
rękawami. Więc raczej nie powinnam być zaskoczona, że pod koniec dodawania
oczek, będę ich miała ponad 300, prawda? Błąd. ;-) To znaczy, zdawałam sobie
sprawę, że będzie tych oczek naprawdę dużo, ale to jest takie... nudne. Już
prawie skończyłam ten niekończący się raglan, zostało mi 5 rzędów, a potem już
tylko czysta przyjemność warkoczowego ściągacza. Nie mogę się doczekać.
Dla bordowego akrylu nie mam na
razie planów. Potrzebuję dopasowanego cardiganu, z rękawami ¾ do dwóch moich
ulubionych sukienek, więc może sama coś zaimprowizuję? Albo wykorzystam wzór na
Safire?
Na innych polach drutowych –
przepadłam całkowicie dla wzorów z
Quince and Co. Są piękne, proste, współczesne,
geometryczne, graficzne. Jednym słowem wszystko co cenię w dobrym wzorze na
druty. Niestety są płatne i nie mogę sobie pozwolić na wszystkie, które mi się
podobają. No cóż, będę „po prostu” musiała wybrać.
No i w końcu – w tym roku mam dwa
wyjątkowe bobasy, dla których mogę robić włóczkowe wytwory. Jeden z moich
najstarszych przyjaciół właśnie został tatą, a moja najlepsza przyjaciółka
oczekuje swojego pierworodnego w czerwcu. Tak więc dla zimowego dzieciątka będę
słodkie czapeczki i buciki, a dla letniego uroczy kocyk.
Jak widzicie, dużo się ostatnio
dzieje na tych moich drutach. I podoba mi się to.
I had a perfect morning yesterday. A favorite cappuccino
in a cup that was a present from a friend. A breakfast of peanut butter
sandwich with sliced apple. And knitting. A whole lot of knitting. ;-) I’m
taking my third attempt at the lovely Peggy Sue pattern. Why third? Well there
is absolutely nothing wrong with the pattern. I think I’ve chosen wrong yarn
for the project for the first two times. A lovely burgundy color, but acrylic,
unfortunately. It’s not the highest quality in the world – if you know what I
mean. So after frogging one earlier project which happened to be a complete
failure, I repurposed the aqua-blue cotton blend. I’m kind of happy with the
fact that I decided to make Peggy with it. It’s coming out very pretty. But –
to the point – the sweater is made in one piece, top down, with raglan
increases. So I shouldn’t be surprised that by the end of the raglan I’ll have
300 stitches, wright? Wrong. ;-) I mean, I did realize that it will take a lot
of stitches to make this, but it’s so… boring. I’m nearly done with that never-ending
raglan, still got 5 rows to go, and then only the pleasure of cable ribbing. Can’t
wait.
For the burgundy acrylic I have no plans. I’m
in need of a ¾ sleeves length tiny cardigan, to go with two of my favorite
dresses, so maybe I’ll just improvise something. Or maybe I’ll use the Safire
pattern?
On other knitting fields – I’m a little caught
up in the Quince and Co. patterns. They are so lovely, geometric, contemporary
and graphic. Everything I like in a good knitting pattern. Unfortunately they
are all payable and I can’t afford all I like. Well, that’s life. I’ll “just”
have to choose.
And last, but not least – I have two precious
babies to knit for this year. One of my oldest friends have become a dad
recently, and my best friend is expecting her first-born due in June. So some
sweet little caps and booties are a must for the winter baby, and a cute
blanket for the summer baby.
As you can see – there is a lot on those needles
of mine, lately. And I like it.