I’ve been indeed silent during the last year,
but it doesn’t mean that I didn’t wanted to be here in this space. I did, and I
still do. So I’ll try to slowly come back. I’m not promising you anything, but
I’ll try my best.
So here goes nothing! ;-)
Since the end of the last open-water swimming
season I’ve experienced a major shift in my goals. Let’s just say that swimming
isn’t the most important thing in my life anymore. Considering my sport
passion, anyway. This year I definitely focused on hiking and trekking. A
bigger challenge for my legs. Of course swimming is and always will be a big
part of my life, but I just needed to prove something to myself. I needed to
prove that “I can do it”. And you know what? I really can do it! :-D Maybe I
don’t walk as fast as other people, maybe I don’t run as fast as other people,
maybe I’ll never be able to run a marathon. But it doesn’t matter. I was in a
point when doctors said I will never run again. And guess what – I’m running. I’m
running ca. 15km per week. And it bites my sometimes that even the kids in the
park where I run, are running faster than me. But then I remember the times when
even walking without crutches was a
challenge and I feel lifted and inspired. :-) Sometimes I’m visualizing myself
with wings – stupid, I know. ;-) But this is exactly how it feels. Sometimes
you need to listen to yourself and not to the doctors.
So this is it for today. Hopefully
there will be more in the nearest future. ;-) Thank you for coming by here from
time to time. I am most grateful! :-D Hope you’ll have a most wonderful
weekend!
Nie
odzywałam się wiele przez ostatni rok, to prawda, ale to nie znaczy, że nie
chciałam wrócić do bloga. Chciałam i nadal chcę. Tak więc postaram się powoli
tutaj wrócić. Niczego nie obiecuję, ale dam z siebie wszystko.
No
to lecimy! ;-)
Od
zakończenia ostatniego sezonu pływackiego open-water, doświadczyła poważnej
zmiany jeśli chodzi o moje sportowe cele. Powiedzmy, że pływanie nie jest już
najważniejszą rzeczą w moim życiu. Przynajmniej jeśli chodzi o pasje sportowe.
W tym roku skoncentrowałam się na chodzeniu po górach i trekkingu. Jest to
zdecydowanie większe wyzwanie dla moich nóg. Oczywiście pływanie na zawsze
pozostanie bardzo ważną rzeczą w moim życiu, ale musiałam sobie coś udowodnić.
Coś czego nie mogłabym zrobić poprzez samo pływanie. Musiałam udowodnić sobie,
że „dam radę”. I wiecie co? Ja naprawdę daję radę! :-D Może i nie chodzę tak
szybko jak inni, może i nie biegam tak szybko jak inni, może i nigdy nie będę
mogła przebiec maratonu. Ale to nie ma znaczenia. Byłam już w punkcie, gdzie
lekarze mówili mi, że już nigdy nie będę mogła biegać. I wiecie co? – biegam.
Biegam około 15km w tygodniu. Czasami gryzie mnie to, że nawet dzieci w parku
biegają szybciej ode mnie, ale zaraz potem przypominam sobie okres, kiedy nawet
chodzenie bez kuli było wyzwaniem. I to podnosi mnie na duchu i inspiruje. :-)
Czasem nawet wyobrażam sobie, że mam skrzydła – głupie, wiem. ;-) Ale to
dokładnie takie uczucie – uczucie uskrzydlenia. Po prostu czasem trzeba słuchać
siebie, a nie lekarzy.
No,
to tyle na dzisiaj. Miejmy nadzieję, że będzie więcej w niedalekiej
przyszłości. ;-) Dziękuję Wam wszystkim za zaglądanie na bloga od czasu do
czasu. Jestem Wam wszystkim bardzo wdzięczna! :-D Życzę Wam Kochani pięknego
weekendu!